Pandemia trwa choć wydaje się w końcu trochę odpuszczać. Osobiście mam już jej serdecznie dość. I choć wydarzyło się wiele negatywnych rzeczy to mój optymizm nie pozwala mi się nie doszukać także pozytywnych aspektów całej tej sytuacji. Taka już jestem, dla mnie szklanka zawsze była, jest i już będzie do połowy pełna.
Dopatrzyłam się sporych oszczędności przez ostatni rok. Zamknięcie nas w domu spowodowało, że znacznie mniej mieliśmy okazji do wydawania pieniędzy. Dotychczas, razem z mężem, byliśmy kilkanaście razy w roku na różnych koncertach. Tu wygenerowała się dość duża nadwyżka. Nie wspomnę o wyjściach z dziećmi do miasta, do zoo, kina czy parków rozrywki. Wiem, że w wielu domach różnie to wyglądało ale nas pandemia, zamykając w domu na wiele tygodni, po prostu zjednoczyła. Początki były trudne, każdy musiał przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Byliśmy zobligowani sprostać nowym obowiązkom, nowej rzeczywistości. To z kolei wymusiło dialog, który na początku niełatwy, w dłuższej perspektywie bardzo nas do siebie zbliżył. Nie pamiętam takiego roku jak ostatni żebyśmy tyle grali w gry planszowe z dziećmi.
Pandemia pokazała, że możemy się obejść bez wielu rzeczy. Fryzjer, kosmetyczka czy ubrania stały się potrzebą drugorzędną. Zdecydowanie mniej wydaliśmy na paliwo. Nagle zaczęło do nas docierać jak dużo pieniędzy wydawaliśmy żeby spełniać każdą naszą zachciankę. Pandemia nauczyła nas alternatywnych i jak się okazało bardziej oszczędnych zachowań. Spowodowała, że zwolniliśmy i spojrzeliśmy na życie z innej perspektywy. I choć tęsknimy za tym by wyjść ze znajomymi i zjeść coś wykwintnego w restauracji, to ta kategoria wydatków wygenerowała spore oszczędności w ostatnim czasie.
Natomiast zdecydowanie więcej wydaliśmy na jedzenie. Statystyczny Polak przytył średnio 2 kg. Nie ma się co dziwić. Szerokie spodnie dresowe mogą nas oszukiwać jakiś czas, ale ukochane spodnie dżinsowe już niekoniecznie. Sami zaczęliśmy piec chleb, co zostało nam do dziś. Bułki, chałki czy ciasta wołały nas jeszcze ciepłe z piekarnika. Czasem ulegaliśmy presji nastrojom jakie docierały do nas z odbiorników radiowych robiąc zapasy mąki, ryżu czy papieru toaletowego, ale na szczęście szybko się otrząsnęliśmy. To nie miało sensu.
Reasumując, pandemia w bezwzględny sposób pokazała, że poduszka finansowa to nie jest jakiś frazes, banał tylko niezbędne zabezpieczenie. Warto się zastanowić co możemy zrobić w tym kierunku. Najprostszy, jakikolwiek plan zawsze będzie lepszy niż jego brak. Pewny etat dla wielu okazał się kolosem na glinianych nogach. Wszystko przestało być pewne, oprócz zmian, do których warto się przyzwyczaić.