Dużo myślę ostatnio na temat odpowiedzialności swojej oraz innych ludzi. Ku mojemu zdziwieniu widzę, że jednak tzw. „tumiwisizm” ciągle ma się świetnie. Wciąż jesteśmy mocno zewnątrz sterowni. Co to oznacza? Otóż pozwalamy sobie na to żeby życie nam się przytrafiało. Lubimy obwiniać wszystkich i wszystko za nasze niepowodzenia. Ludziom odnoszącym sukcesy lubimy powiedzieć UDAŁO CI SIĘ! Te trzy magiczne słowa zwalniają nas od podjęcia jakiegokolwiek wysiłku na rzecz lepszej jakości życia. Bo skoro komuś się udało to jest to nic innego jak łut szczęścia, który zdarza się przecież niezwykle rzadko. O zgrozo! I tak o to tkwimy sobie w pozornie bezpiecznej bańce narzekając na pracę, partnera i ogólnie pieskie życie!
Człowiek, inteligentna, z załażenia, istota naprawę może o wiele więcej niż siedzieć i narzekać. Dlaczego tak wiele z nas boi się wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje życie. Kto powiedział, że od razu mamy odnieść sukces? To jest inna sprawa ale ta bierność i bezczynność jest naprawdę o wiele gorsza niż działanie, sprawdzanie co działa a co nie, wyciąganie lekcji (teraz się tak ładnie mówi LEKCJA nie PORAŻKA) i do przodu. Przez to czujemy, że żyjemy, doświadczamy i naprawdę się rozwijamy.
Rozumiem, że strach nas paraliżuje. Obawiamy się opinii innych, krytyki i w ogóle szeroko pojętej oceny ale tak naprawdę jakie to ma znaczenie na przestrzeni całego naszego życia? Czy dzisiaj mają znaczenie oceny jakie otrzymałaś w podstawówce czy szkole średniej? No nie! Tak samo za klika lat nie będzie maiło znaczenia jak ktoś dziś czy jutro Ciebie oceni, bo to jest JEGO subiektywna ocena, która się może całkowicie mijać z prawdą o Tobie! Co z tego, że jesteś gruba czy chuda, niska czy wysoka. Jesteś jaka jesteś. To co możesz zmienić to zmień a resztę zaakceptuj i idź z wysoko podniesioną głową.
Nie podoba Ci się Twoja praca? To świetnie, zmień ją. Pytanie co chciałabyś robić i ile zarabiać? Najgorsze to robić byle co (czyli coś co kompletnie Ciebie nie bawi) za byle pieniądze (czyli za pieniądze, które nie dadzą Ci życia na poziomie jakiego byś sobie życzyła). Tylko nie mów mi proszę, że nie masz wpływu na to gdzie pracujesz i za ile, ok? Nie mów, że nie maiłaś łatwego startu, że nie urodziłaś się w zamożnej rodzinie i nie wyszłaś za bogatego męża. To wszystko wymówki i doskonale sobie zdajesz z tego sprawę. A może jeszcze nie?
Mąż też nie ten? Co ja mam Ci napisać… jesteś niewolnicą? No właśnie – nie. I znów kolejne wymówki przychodzą Ci do głowy? Dalej tego tematu nie będę ciągnąć.
Życie. Jak chciałabyś żeby wyglądało Twoje życie? Wiem, kolejne trudne pytanie. Marzenia? Jakie marzenia? Przestałam marzyć jak byłam dzieckiem – chcesz powiedzieć. Problem w tym, że kompletnie nie wiesz czego chcesz i nawet nie chce Ci się o tym pomyśleć bo po co? Nie wierzysz, że to coś zmieni. Wierzysz, że tak jak jest teraz tak musi być. Dlatego latami tkwisz w tym samym miejscu. Narzekasz, że życie jest niesprawiedliwe bo inni mają a Ty nie, bo inni wyjeżdżają a Ty nie, bo inni żyją a Ty nie. Tylko odpowiedz sobie tak szczerze – od kogo to zależy?