Nikt ich nie lubi, z resztą nie ma się co dziwić. Ledwo wiążemy koniec z końcem, brakuje nam na wydatki bieżące, nie mówiąc już o czymś dodatkowym. Wiadomo też, że jak popsuje się auto czy zaboli nas ząb to często na leczeniu jednego ubytku się nie kończy… niestety. Rzadko też mamy odłożone pieniądze na zakup nowej pralki czy laptopa. To wszystko sprawia, że ciągle posiłkujemy się zakupami na raty, żyjemy w ciągłym strachu o jutro. Martwiąc się przyciągamy do siebie sytuacje, których byśmy nie chcieli…no i czarna godzina przychodzi jako spełnienie naszych obaw.
Dlatego właśnie tak duży nacisk kładę na poznanie swoich kosztów życia w ramach poszczególnych kategorii wydatków, na zbieranie i weryfikację paragonów. Tylko w ten sposób możemy ograniczyć niepotrzebne wydatki i znaleźć środki, które należy od razu odłożyć. A każda dodatkowa kwota pojawiająca się na koncie motywuje do dalszego oszczędzania. To na początek, później dochodzi planowanie budżetu… Miesięcznie ok.10% naszych dochodów powinniśmy odkładać na takie właśnie niezaplanowane wydatki.
Zachęcam żeby zacząć planować wcześniej większe wydatki, jak ubezpieczenie auta, domu czy zajęcia dodatkowe dla dzieci.
Ja np. w listopadzie mam praktycznie skompletowane prezenty świąteczne, rozkładam to w czasie. Zakupy szkolne dla dzieci robię w czerwcu, zaraz po zakończeniu roku szkolnego. Wakacje i ferie zimowe planuję z wyprzedzeniem. Założyłam sobie w koncie osobistym konkretny cel, na który system bankowy automatycznie mi odkłada pieniądze jako określony procent każdej, wykonanej transakcji. Do domowej świnki skarbonki odkładam każdą 5 zł monetę, która pojawi się w moim portfelu. Dzięki temu rzadko coś mnie zaskakuje. Sama wyprzedzam fakty. Do tego jednak jest potrzebna świadomość…i plan. Wielokrotnie się o tym przekonałam, że każda minuta poświęcona na planowanie zaoszczędza mi kolejne dwie. To ma przełożenie na wiele aspektów naszego życia, nie tylko na finanse. Zdaję sobie sprawę, że wszystko wydaje się trudne, ale tylko do momentu gdy nie zaczniemy tego robić. Zauważyłam też, że najtrudniejsze jest podjęcie decyzji, reszta to kwestia determinacji, wytrwałości i nawyku.